Uczenie historii nie jest proste. Siłą rzeczy trudno nam zachować neutralność, być obiektywnymi. To, co dla jednego narodu będzie zwycięstwem, dla jego przeciwników będzie porażką. To co dla jednych było pełną sukcesów ekspansją, dla innych było końcem świata jaki znali. Tymczasem, jak mawiał Winston Churchill, „historia jest pisana przez zwycięzców”.
Mi samej wiele lat zajęło zrozumienie, że to, czego nauczyłam się w szkole na lekcjach, to tylko jedna wersja wydarzeń. Kolejne lata minęły, zanim zrozumiałam, że żeby naprawdę zrozumieć historię i potrafić sobie wyrobić własne zdanie musimy poznać różne perspektywy.
Bardzo zależy mi na tym, żeby moje dzieci uczyły się o najważniejszych światowych wydarzeniach inaczej niż uczyłam się ja. Żeby umiały słuchać i zadawać pytania, kojarzyć fakty. Żeby miały odwagę poddawać w wątpliwość i weryfikować to co przeczytają.
Kolumb bohater czy oprawca?
Mój duży sprzeciw budzi sposób, w jaki w szkołach przedstawiana jest historia odkryć geograficznych. Choć w krajach obu Ameryk narracja wokół odkrycia zmienia się w ostatnich latach, chociaż premier Kanady przeprasza przedstawicieli Pierwszych Narodów za krzywdy wyrządzone ich przodkom, polskie dzieci słysząc w szkole o Krzysztofie Kolumbie słyszą o wielkim podróżniku, który odkrył nowe lądy i niespotykane bogactwa. Córka mojej znajomej, która zwróciła nauczycielce uwagę na krwawe oblicze podróży Kolumba, usłyszała w odpowiedzi: „ale nam się to opłacało!”.
Jedyną książką dla dzieci na rynku poruszającą tę tematykę w sposób inny niż szkolne podręczniki, jaką znalazłam jest „Kolumb. Całkiem inna historia” z poziomu 3 serii „Czytam sobie. Fakty”, autorstwa Artura Domosławskiego, reportażysty, znawcy Ameryki Południowej.
Akcja książki rozpoczyna się w przededniu obchodów Dnia Kolumba. To święto obchodzone 12 października w USA i wielu krajach Ameryki Południowej w celu upamiętnienia dnia, w którym Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę. Czy jednak powinniśmy tego dnia świętować? Zastanawia się nad tym bohater książki, Ignaś, który od niedawna chodzi do szkoły w Bostonie. Jego tata przyjechał tu prowadzić badania. Chłopiec w ramach pracy domowej ma dowiedzieć się czegoś o Krzysztofie Kolumbie, a potem opowiedzieć o tym w klasie.
Najpierw Ignaś odsłuchuje znalezioną w domu kasetę z nagraniem pasjonującej opowieści o dzielnym odkrywcy. Okazuje się jednak, że to tylko część prawdy. Drugą, dużo trudniejszą, chłopiec poznaje dzięki opowieści mężczyzny zwanego Wiatrem we Włosach. Poznaje mroczną stronę wielkich odkryć geograficznych. I dowiaduje się, dlaczego rdzenni mieszkańcy Ameryki nie lubią być nazywani „Indianami”.
Czy Kolumb rzeczywiście był bohaterem? Czy świętowanie odkrycia Ameryki, to na pewno dobry pomysł? Czy cokolwiek może usprawiedliwiać okrutne działania Kolumba i innych białych ludzi? Warto, żeby dzieci poszukały odpowiedzi na te pytania wraz z Ignasiem.
Czy to historia pisana na nowo? Nie! Artur Domosławski oddał głos tym, którym do tej pory go odbierano!
Czy Darwin powinien był prowadzić swoje badania inaczej?
O tym, czemu lepiej nie używać określenia „Indianin” i o tym, co to znaczy być „rdzennym mieszkańcem” uczy się również Hania, bohaterka kolejnej książki z serii „Czytam sobie. Fakty”. „Darwin. Opowieść o naszej wielkiej rodzinie” to zapis długiej rozmowy taty i córki. Jej autor, Mikołaj Golachowski jest przyrodnikiem, a opisana przez niego historia łączy w sobie naukową wiedzą z ojcowskim doświadczeniem.
Tata Hani pisze właśnie książkę o Karolu Darwinie. Zaciekawiona dziewczynka chce się dowiedzieć czym jest ewolucja, jak wyglądały badania Darwina i słynna, kilkuletnia podróż statkiem Beagle. Tata snuje opowieść o młodym mężczyźnie, który miał odwagę sprzeciwić się woli rodziców i spełniać marzenia. O wielkiej spostrzegawczości Karola, który dostrzegał rzeczy umykające innym. Jednocześnie Hania dowiaduje się, że Darwin polował na zwierzęta, które potrzebne były mu do badań. I że w jego czasach, było to zupełnie normalne. Tata opowiada jej również, o gatunkach zwierząt, które wyginęły w wyniku działalności człowieka. Zwierzętach, które nigdy wcześniej nie widziały ludzi, dlatego były wobec nich ufne i stawały się łatwym celem.
Dziś nasz stosunek do zwierząt jest zupełnie inny niż za czasów Darwina. Jednak, jak mówi tata Hani „wiele zwierząt wyginęło przez to, że ludzie ich nie szanowali oraz, że niestety nadal tak się dzieje”.
Ta książka to nie tylko biografia człowieka, który zmienił myślenie ludzi o nich samych i ich pochodzeniu. To również świetny punkt wyjścia do rozmów z dziećmi na wiele ważnych tematów dotyczących naszego miejsca w świecie i naszej odpowiedzialności za innych ludzi i przyrodę.